Konferencje.pl    /    Artykuły    /    Rozwiąż języki (cz. 2). Konferencja zza szyby, czyli o perspektywie tłumaczy ustnych

Rozwiąż języki (cz. 2). Konferencja zza szyby, czyli o perspektywie tłumaczy ustnych

Natalia Charitonow Natalia Charitonow Ekspert w Konferencje.pl
Rozwiąż języki (cz. 2). Konferencja zza szyby, czyli o perspektywie tłumaczy ustnych Na zdjęciu: Natalia Charitonow Rozwiąż języki Konferencja zza szyby

Profesjonalni tłumacze ustni są nierozerwalnie związani z branżą spotkań i konferencji. Podobnie jak organizatorzy, tłumacze dobrze znają stres związany z przygotowaniem do wydarzenia.

Kiedy naprawdę zaczyna się praca tłumacza konferencyjnego? Po co tłumaczowi materiały i skąd się biorą kwoty honorariów?  

Doskonała znajomość języka nie czyni (jeszcze) tłumacza

Wydawałoby się, że praca tłumaczy konferencyjnych jest lekka, łatwa i przyjemna. Przychodzą na spotkanie, spędzają na nim kilka godzin i wychodzą z niego jako pierwsi z całej ekipy organizacyjnej.

Jeżeli jednak zdarzyło się Wam słuchać w pracy tłumaczenia ustnego i byliście pod wrażeniem jego biegłości terminologicznej i jasności wypowiedzi, możecie być pewni, że jest to rezultat wielu godzin przygotowań.

Praca tłumacza konferencyjnego zaczyna się często na kilka, jeżeli nie kilkanaście dni przed spotkaniem. Popularny mit, że do rzetelnego wykonania tłumaczenia ustnego wystarczy „znajomość języka” na bliżej nieokreślonym poziomie, należy włożyć między bajki. Biegłość językowa i opanowanie techniki tłumaczenia to warunki konieczne, ale nie wystarczające do profesjonalnej obsługi wydarzenia. Bez odpowiedniego przygotowania merytorycznego i terminologicznego nawet doskonała znajomość obu języków nie uratuje sytuacji. Wyobraźmy sobie na przykład treści wystąpień na konferencji o orzecznictwie Trybunału w Strasburgu w sprawie więziennictwa lub negocjacje w sprawie zakupu sprzętu wojskowego. Mówiąc wprost, żeby zapewnić dobrą komunikację tłumacz najzwyczajniej musi wiedzieć, o czym mówi.

Jak tłumacz przygotowuje się do pracy?  

Z przygotowaniem do konferencji jest jak z przygotowaniem do egzaminu semestralnego na studiach: trudno dostać dobrą ocenę, jeżeli zaczniemy się przygotowywać na wieczór przed, w dodatku po całym dniu pracy.  

Każda konferencja, a w szczególności spotkania o tematyce niszowej lub specjalistycznej, stanowią dla zespołu tłumaczy odpowiednik takiego egzaminu.  

Otrzymuję potwierdzone zlecenie na obsługę wydarzenia dla koncernu z branży energetyki wiatrowej. Od konferencji dzielą mnie dwa tygodnie. Wiem, że będą brać w niej udział eksperci w zakresie budowy i instalacji turbin wiatrowych, przepisów regulujących sektor energii ze źródeł odnawialnych czy zasad funkcjonowania rynku energii. Żeby zapewnić komunikację między uczestnikami konferencji, muszę przeznaczyć wiele godzin w ciągu tych dwóch tygodni na uzyskanie jak najwięcej informacji o wytwarzaniu energii z wiatru. Prawdopodobnie i tak nie osiągnę wiedzy porównywalnej z osobami, których wypowiedzi przyjdzie mi tłumaczyć. Chcę jednak wiedzieć wystarczająco dużo, by zrozumieć wszystkie treści wypowiedziane podczas spotkania: to jest warunkiem wykonania dobrego tłumaczenia. Wiem, że mówcy nie będą zaczynać od objaśnienia przystępnym językiem konstrukcji i funkcji turbiny wiatrowej – to wszyscy na sali wiedzą – tylko przejdą od razu do np. omawiania automatycznego ustawiania łopat wirnika pod optymalnym kątem względem kierunku i siły wiatru. Bez znajomości budowy gondoli i zainstalowanych w niej mechanizmów wykonanie rzetelnego tłumaczenia to mrzonka.

Dzięki wykonywaniu tego zawodu większość z nas zdobywa nieprzeciętną wiedzę z różnych dyscyplin. Nie dzieje się to jednak podczas konferencji, lecz podczas poprzedzających ją godzin przygotowań, których nie widać.  

Jak ułatwić tłumaczom konferencyjnym przygotowania?

Na szczęście profesjonalnym tłumaczom konferencyjnym zależy na jak najlepszym wykonaniu swojej pracy. Nikt z nas nie lubi mieć poczucia, że mówca mu się wymyka lub że nie panujemy nad treścią tłumaczonego tekstu. Jednocześnie zostawieni sami sobie z informacją, że „spotkanie dotyczy branży farmaceutycznej, ale nie będzie na nim nic specjalistycznego” – a słyszymy to bardzo często – bez materiałów niewiele wskóramy. Wielu tłumaczy może zrezygnować z takiego zlecenia, bo nie chce się przypadkiem znaleźć na wydarzeniu, podczas którego mówcy jeden po drugim wygłaszają techniczne referaty o nieznanej wcześniej treści. Nie chcemy wyjść na dyletantów ani wstydzić się przed słuchaczami, którzy liczą, że uzyskają od nas oryginalną treść.

Żeby zminimalizować ryzyko nieprofesjonalnej obsługi, wystarczy przestrzegać kilku prostych zasad:  

1. Zatrudnianie profesjonalistów i rezerwacja terminu z możliwie dużym wyprzedzeniem

Należy zacząć naturalnie od znalezienia profesjonalnych tłumaczy. O tym, gdzie ich szukać, pisał w pierwszej części tego cyklu Aleksander Szojda-Pallado; dla przypomnienia wspomnę, że dobrym wyznacznikiem jakości tłumacza jest przynależność do organizacji branżowych (AIIC, PSTK), akredytacja przy instytucjach UE i/albo dyplom studiów podyplomowych z zakresu tłumaczenia konferencyjnego. Zawsze można też skorzystać z rekomendacji innych tłumaczy.  

2. Przekazanie materiałów z wyprzedzeniem

Wracając do wcześniejszego porównania: przesłanie dziesięciu prezentacji lub referatów na wieczór przed konferencją jest porównywalne z otrzymaniem skryptu z cyklu półrocznych zajęć na wieczór przed egzaminem. Nawet jeżeli brakuje materiałów konferencyjnych jako takich, zawsze warto zasugerować tłumaczowi teksty wprowadzające w tematykę lub nazwiska specjalistów z danej dziedziny, z których publikacjami warto się zapoznać.

3. Briefing

To tłumacze lubią najbardziej. Rozmowa ze specjalistą z danej dziedziny stanowi dla nas bezcenne źródło informacji. Do dziś pamiętam dwugodzinne konsultacje dotyczące budowy i pracy podnośników teleskopowych i przegubowych. Mówiąc wprost, te dwie godziny uratowały tłumaczenie czterodniowego szkolenia dla grupy inżynierów.  

4. Zaplanowanie odpowiedniego budżetu na tłumaczenie

Stawka tłumaczy to z reguły dobry wyznacznik czasu, który zamierzają oni spędzić, przygotowując się do pracy. Jeżeli oferta jest podejrzanie niska, prawdopodobnie obejmuje wyłącznie czas, który tłumacz de facto spędza na spotkaniu, bez niewidzialnych godzin pracy spędzonych na przygotowaniach, bo kto byłby skłonny przeznaczać popołudnia i wieczory na przyswajanie podstawowych i zaawansowanych informacji o tabletkarkach, podnośnikach czy turbinach wiatrowych w zamian za niskie wynagrodzenie?

Tłumacze konferencyjni lubią swoją pracę, a jeszcze bardziej lubią wykonywać ją dobrze. Mamy nadzieję, że dzięki dobrym praktykom i bliskiej współpracy między branżą konferencji i spotkań a tłumaczami konferencyjnymi rynek wydarzeń w Polsce będzie nadal rozwijał się prężnie i oferował usługi najwyższej próby.  

 

Te artykuły mogą Cię zainteresować